- Dlaczego miasto wilkołaków? - zapytała Rosario.
- Jestem ciekawa jak tam jest. Słyszałam, że tam jak w Mystic Falls także skupiają się linie mocy, które przyciągają nadnaturalnych, głównie wilkołaki.
- Myślisz, że jeszcze tam jakieś mieszkają?
- Pewnie tak. Ale chętnie zobaczę.
Dalej jechały w ciszy. Rebekah zastanawiała się jak będzie teraz wyglądać jej życie. Bez uciążliwych braci wymagających specjalnej opieki. Bez Marcela, który i tak woli Camille od niej.
Dla Rosario taki wyjazd nie robił różnicy. Odkąd pamięta ciągle zmieniała otoczenie. Jako hybryda nie była mile widziana u czarownic, bo mogły wyczuć jej naturę ani u wilkołaków, bo one uważały, że jest przekleństwem. Brunetka nigdy nie była człowiekiem, dlatego też była łatwym celem magii. Ale nie tak łatwym jak mogłoby się wydawać. Po prostu była silna i radziła sobie z wrogami, ale nie z jednym...
Dojechały do Beacon Hills. Zaparkowały na podjeździe pod piękną rezydencją.
- W Mystic Falls mieliśmy ładniejszy - skwitowała Rebekah.
- Aż tak ci tęskno?
- Trochę. Najbardziej to za Matt'em i Stefanem - westchnęła Bekah.
Wyciągnęły swoje walizki z bagażnika i weszły do domu.
Hol był bardzo piękny i misternie zdobiony. Salon był bardzo elegancki. Taki styl lubiła Rebekah, ale Rosario także przypadł do gustu. Ona raczej wolała ciemniejsze barwy. Potem obejrzały kolejno kuchnię, jadalnię i łazienkę na parterze. Dziewczyny były pod wrażeniem, tego jak Klaus i Elijah kazali urządzić ten dom.
Następnie poszły na górę. Każda z nich wybrała sobie pokój. Rebekah dostała białą sypialnię, dostosowaną do jej potrzeb, łazienkę i garderobę wypełnioną zawczasu ubraniami zamówionymi przez nią.
Rosario otrzymała za to pokój w ciemnych barwach oraz garderobę. Łazienka też jej się spodobała.
Kiedy panny Mikaelson się rozpakowały spotkały się w kuchni.
- Chłopcy się postarali - zaśmiała się Rebekah.
- Och, musieli. Przecież nie chcą naszego ponownego najazdu - Ros puściła oczko - idziesz zobaczyć ogród?
- Nie. Idź sama. Muszę zadzwonić do Nika.
Brunetka wyszła przez szklane drzwi. Jej oczom ukazał się ogród z basenem.
Usłyszała trzask drzwi. Zobaczyła, że jeden z jej sąsiadów właśnie wyszedł z domu i zaczął kierować się do srebrnego samochody. Spojrzał na nią i się uśmiechną. Podszedł do płotu i zagadnął.
- Cześć, jestem Jackson - przedstawił się uprzejmie
- Rosario - uśmiechnęła się dziewczyna - gdzie się wybierasz.
- Na podwójną randkę - wzniósł oczy ku niebu - moja dziewczyna mnie namówiła.
- Współczuję. A gdzie?
- Do kręgielni - skrzywił się - jak chcesz to wpadnij, to przedstawię cię moim znajomym.
- Postaram się. Zapytam tylko Rebekhi czy też pojedzie.
- Z czystej ciekawości, z kim mieszkasz?
- Z Rebekahą. Jest moją kuzynką - odpowiedziała - wcześniej mieszkałyśmy w Nowym Orleanie, ale znudziło nam się tam, choć nie powiem nie ma to jak tamtejsze parady - puściła mu oczko.
- O, to fajnie - Jackson wyraźnie flirtował z Mikaelson - do zobaczenia - pomachał jej i wsiadł do samochodu.
- Rebekah! - krzyknęła dziewczyna wchodząc do domu - pojedziemy dzisiaj na kręgle?
- Mam połamać sobie paznokcie? - spojrzała na nią chłodno, po czym się roześmiała - jasne. Muszę poznać chłopka, który się do ciebie przymilał. Przebieżmy się, bo raczej w szpilkach grać nie będziemy.
Po kilkunastu minutach dziewczyny były już gotowe. Bex założyła zielone spodnie, czarne trampki, granatową koszulę i zieloną kurtkę. Ros za to założyła czarne dżinsy, czarne trampki, czerwoną bokserkę i baseballówkę. Następnie wsiadły do samochodu i z pomocą GPS-u dojechały na miejsce.
Weszły do kręgielni, zapłaciły za wejście i udały się do swojego stanowiska. Brunetka się rozejrzała i zauważyła Jacksona, który właśnie brał kulę do ręki. Chłopak jakby czując na sobie jej spojrzenie, zwrócił głowę w tamtą stronę. Uśmiechnął się do Ros, a ona odwzajemniła uśmiech. Brunet zamachnął się i puścił kulę. Pięknie trafił w kręgle zbijając je wszystkie. Rzucił dziewczynie wyzywające spojrzenie. A jako, że Rosario była w końcu Mikaelsonem, przyjęła je.
Minęło trochę czasu. Rosario w niemej walce z Jacksonem wygrywała kilkanaściorgiem strajków.
- Przyznaję jesteś lepsza - podszedł po kolejnej przegranej i uścisnął jej rękę.
- Miło to słyszeć. Ale wcale nie jesteś gorszy - mrugnęła.
- Jackson! Chodź tutaj - krzyknęła jakaś blondynka.
- Sekunda, Lydia! - odkrzyknął - przyłączycie się do nas?
- Może innym razem. Twoja dziewczyna patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić - szepnęła.
Rosario spojrzała za ramię chłopaka i zobaczyła mężczyznę stojącego w cieniu. Kiwnął na chłopaka, który grał razem z Jacksonem.
- Kto to? - zapytała, głową wskazując na niego.
Jackson obrócił się i odpowiedział:
- Derek Hale. Dziwny gość. Ciągle ma jakąś sprawę do Scotta. Razem z nim skrywa tajemnicę, którą chcę odkryć.
- Och! Zaciekawiłeś mnie.
Brunet odszedł od Mikaelson i usiadł obok Lydii.
Ros wciągnęła mocno powietrze i wyczuła wilczy zapach. Bardzo charakterystyczny dla wilkołaków Beta.
- Rebekah, mamy wilkołaki - szepnęła do swojej towarzyszki.
- Którzy to?
- Derek Hale i ten cały Scott. Ale to chyba nie wszyscy, co?
- Pewnie nie - i wróciła do kręgli.
Ale jej bratanica dalej przyglądała się Derekowi Hale'owi.
Nie powiem spodobał jej się. Wyglądał na bardzo niedostępnego, tajemniczego i groźnego. Ale to jej nie przerażało. Przerażało ją za to, że wydawał się być niegrzecznym chłopcem. Rosario już raz zakochała się w takim, a ten potem ją zranił i to bardzo, że nie wiązała się z nikim innym na dłużej. I wciąż żyła chęcią zemsty na tamtym mężczyźnie.
Nie zdążyła odwrócić wzroku i Hale spojrzał w jej oczy.
Nigdy nie widział takich oczu. Ani u Paige ani u Kate. Zapatrzył się trochę za długo i zrobiło się niezręcznie. Na jego szczęście lub nieszczęście odwróciła wzrok. Potem szepnęła coś do blondynki i wyszła z budynku.
Derek porozmawiał chwilę ze Scottem i także wyszedł na zewnątrz.
Dziewczyna opierała się o ścianę i próbowała oddychać spokojnie. Tsa... próbowała. Hale zauważył, że w dłoni trzyma telefon, który co rusz wibrował.
W końcu otworzyła oczy i zaczęła odpisywać. Bardzo szybko. Potem schowała urządzenie do kieszeni i odwróciła się.
Stanęła jak zamurowana. Ponownie spojrzała Derekowi w oczy. Tym razem nie oderwała wzroku. Podszedł do niej powoli, cały czas patrząc.
- Jestem Derek Hale - przedstawił się i uśmiechnął.
- Rosario Mikaelson.
- Miło cię poznać.
- Ciebie również.
- Lepiej uważaj. W tym mieście dzieją się dziwne rzeczy - puścił do niej oczko.
- Przyzwyczajona jestem do dziwnych rzeczy - uśmiechnęła się.
- Rosario! Wracajmy już. Jutro sobota i musimy wstać wcześniej i iść na zakupy - krzyknęła Bekah i wsiadła do samochodu.
- Wybacz, ale z nią nie ma o czym dyskutować - rozłożyła ramiona - do zobaczenia - odwróciła się i poszła do samochodu.
Derek jeszcze chwilę patrzył za samochodem, po czym odwrócił się i także poszedł do swojego pojazdu.
Dojechały do Beacon Hills. Zaparkowały na podjeździe pod piękną rezydencją.
- W Mystic Falls mieliśmy ładniejszy - skwitowała Rebekah.
- Aż tak ci tęskno?
- Trochę. Najbardziej to za Matt'em i Stefanem - westchnęła Bekah.
Wyciągnęły swoje walizki z bagażnika i weszły do domu.
Hol był bardzo piękny i misternie zdobiony. Salon był bardzo elegancki. Taki styl lubiła Rebekah, ale Rosario także przypadł do gustu. Ona raczej wolała ciemniejsze barwy. Potem obejrzały kolejno kuchnię, jadalnię i łazienkę na parterze. Dziewczyny były pod wrażeniem, tego jak Klaus i Elijah kazali urządzić ten dom.
Następnie poszły na górę. Każda z nich wybrała sobie pokój. Rebekah dostała białą sypialnię, dostosowaną do jej potrzeb, łazienkę i garderobę wypełnioną zawczasu ubraniami zamówionymi przez nią.
Rosario otrzymała za to pokój w ciemnych barwach oraz garderobę. Łazienka też jej się spodobała.
Kiedy panny Mikaelson się rozpakowały spotkały się w kuchni.
- Chłopcy się postarali - zaśmiała się Rebekah.
- Och, musieli. Przecież nie chcą naszego ponownego najazdu - Ros puściła oczko - idziesz zobaczyć ogród?
- Nie. Idź sama. Muszę zadzwonić do Nika.
Brunetka wyszła przez szklane drzwi. Jej oczom ukazał się ogród z basenem.
Usłyszała trzask drzwi. Zobaczyła, że jeden z jej sąsiadów właśnie wyszedł z domu i zaczął kierować się do srebrnego samochody. Spojrzał na nią i się uśmiechną. Podszedł do płotu i zagadnął.
- Cześć, jestem Jackson - przedstawił się uprzejmie
- Rosario - uśmiechnęła się dziewczyna - gdzie się wybierasz.
- Na podwójną randkę - wzniósł oczy ku niebu - moja dziewczyna mnie namówiła.
- Współczuję. A gdzie?
- Do kręgielni - skrzywił się - jak chcesz to wpadnij, to przedstawię cię moim znajomym.
- Postaram się. Zapytam tylko Rebekhi czy też pojedzie.
- Z czystej ciekawości, z kim mieszkasz?
- Z Rebekahą. Jest moją kuzynką - odpowiedziała - wcześniej mieszkałyśmy w Nowym Orleanie, ale znudziło nam się tam, choć nie powiem nie ma to jak tamtejsze parady - puściła mu oczko.
- O, to fajnie - Jackson wyraźnie flirtował z Mikaelson - do zobaczenia - pomachał jej i wsiadł do samochodu.
- Rebekah! - krzyknęła dziewczyna wchodząc do domu - pojedziemy dzisiaj na kręgle?
- Mam połamać sobie paznokcie? - spojrzała na nią chłodno, po czym się roześmiała - jasne. Muszę poznać chłopka, który się do ciebie przymilał. Przebieżmy się, bo raczej w szpilkach grać nie będziemy.
Po kilkunastu minutach dziewczyny były już gotowe. Bex założyła zielone spodnie, czarne trampki, granatową koszulę i zieloną kurtkę. Ros za to założyła czarne dżinsy, czarne trampki, czerwoną bokserkę i baseballówkę. Następnie wsiadły do samochodu i z pomocą GPS-u dojechały na miejsce.
Weszły do kręgielni, zapłaciły za wejście i udały się do swojego stanowiska. Brunetka się rozejrzała i zauważyła Jacksona, który właśnie brał kulę do ręki. Chłopak jakby czując na sobie jej spojrzenie, zwrócił głowę w tamtą stronę. Uśmiechnął się do Ros, a ona odwzajemniła uśmiech. Brunet zamachnął się i puścił kulę. Pięknie trafił w kręgle zbijając je wszystkie. Rzucił dziewczynie wyzywające spojrzenie. A jako, że Rosario była w końcu Mikaelsonem, przyjęła je.
Minęło trochę czasu. Rosario w niemej walce z Jacksonem wygrywała kilkanaściorgiem strajków.
- Przyznaję jesteś lepsza - podszedł po kolejnej przegranej i uścisnął jej rękę.
- Miło to słyszeć. Ale wcale nie jesteś gorszy - mrugnęła.
- Jackson! Chodź tutaj - krzyknęła jakaś blondynka.
- Sekunda, Lydia! - odkrzyknął - przyłączycie się do nas?
- Może innym razem. Twoja dziewczyna patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić - szepnęła.
Rosario spojrzała za ramię chłopaka i zobaczyła mężczyznę stojącego w cieniu. Kiwnął na chłopaka, który grał razem z Jacksonem.
- Kto to? - zapytała, głową wskazując na niego.
Jackson obrócił się i odpowiedział:
- Derek Hale. Dziwny gość. Ciągle ma jakąś sprawę do Scotta. Razem z nim skrywa tajemnicę, którą chcę odkryć.
- Och! Zaciekawiłeś mnie.
Brunet odszedł od Mikaelson i usiadł obok Lydii.
Ros wciągnęła mocno powietrze i wyczuła wilczy zapach. Bardzo charakterystyczny dla wilkołaków Beta.
- Rebekah, mamy wilkołaki - szepnęła do swojej towarzyszki.
- Którzy to?
- Derek Hale i ten cały Scott. Ale to chyba nie wszyscy, co?
- Pewnie nie - i wróciła do kręgli.
Ale jej bratanica dalej przyglądała się Derekowi Hale'owi.
Nie powiem spodobał jej się. Wyglądał na bardzo niedostępnego, tajemniczego i groźnego. Ale to jej nie przerażało. Przerażało ją za to, że wydawał się być niegrzecznym chłopcem. Rosario już raz zakochała się w takim, a ten potem ją zranił i to bardzo, że nie wiązała się z nikim innym na dłużej. I wciąż żyła chęcią zemsty na tamtym mężczyźnie.
Nie zdążyła odwrócić wzroku i Hale spojrzał w jej oczy.
Nigdy nie widział takich oczu. Ani u Paige ani u Kate. Zapatrzył się trochę za długo i zrobiło się niezręcznie. Na jego szczęście lub nieszczęście odwróciła wzrok. Potem szepnęła coś do blondynki i wyszła z budynku.
Derek porozmawiał chwilę ze Scottem i także wyszedł na zewnątrz.
Dziewczyna opierała się o ścianę i próbowała oddychać spokojnie. Tsa... próbowała. Hale zauważył, że w dłoni trzyma telefon, który co rusz wibrował.
W końcu otworzyła oczy i zaczęła odpisywać. Bardzo szybko. Potem schowała urządzenie do kieszeni i odwróciła się.
Stanęła jak zamurowana. Ponownie spojrzała Derekowi w oczy. Tym razem nie oderwała wzroku. Podszedł do niej powoli, cały czas patrząc.
- Jestem Derek Hale - przedstawił się i uśmiechnął.
- Rosario Mikaelson.
- Miło cię poznać.
- Ciebie również.
- Lepiej uważaj. W tym mieście dzieją się dziwne rzeczy - puścił do niej oczko.
- Przyzwyczajona jestem do dziwnych rzeczy - uśmiechnęła się.
- Rosario! Wracajmy już. Jutro sobota i musimy wstać wcześniej i iść na zakupy - krzyknęła Bekah i wsiadła do samochodu.
- Wybacz, ale z nią nie ma o czym dyskutować - rozłożyła ramiona - do zobaczenia - odwróciła się i poszła do samochodu.
Derek jeszcze chwilę patrzył za samochodem, po czym odwrócił się i także poszedł do swojego pojazdu.
Świetny! Spotkali się 💕💖💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńJej pierwsza !
Kiedy następny??
OdpowiedzUsuńJejku, bardzo mnie zaciekawilas tym rozdziałem :) Jestem pod mega wrażeniem. I z wielkim zaciekawieniem czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń